Blisko, coraz bliżej Florydy
- Haitanki wypłynęły do mnie z kwiatami, ale za szybko płynę – takie wiadomości z Atlantyku wysyła Aleksander Doba, który po „wczasach” na Bermudach, płynie w kierunku Florydy. Do celu zostało ponad 300 mil. O przebiegu wyprawy na bieżąco informuje Piotr Chmieliński, który już przygotowuje się do powitania Aleksandra Doby na Florydzie, wraz z miejscową orkiestrą.
24 lutego informowaliśmy Państwa o tym że po 142 dniach na oceanie kajak OLO dobił do lądu. Po problemach w „Trójkącie Bermudzkim” i utracie steru, konieczna była naprawa. Zapadła wtedy decyzja o płynięciu w kierunku Bermudów. Miesiąc wakacji na Bermudach, wywiady, spotkania i w końcu udało się znaleźć rozwiązanie jak dopłynąć do Florydy.
23 marca 2014 około 19.00 polskiego czasu żaglowiec "Spirit of Bermuda" z Piotrem Chmielińskim, Aleksandrem Dobą i kajakiem OLO na pokładzie wypłynął na ocean. Wodowanie nastąpiło na pozycji, na której znajdował się A. Doba 10 stycznia 2014.
Jak informował A. Doba - wyposażenie kajaka jest takie jakie było od startu. Ja z zasady nie uzupełniałem niczego by zachować czystość idei: samodzielne przepłynięcie między kontynentami. Piotr oferował mi doposażenie kajaka w różne rzeczy, lecz nic nie przyjąłem, nawet baterii. Spot będę włączał częściej. Bliżej wysp jeszcze częściej, a blisko Florydy ciągłe sygnały. Zapasy żywności mam na około dwa miesiące.
Z relacji Piotra Chmielińskiego wynika że: - warunki do wodowania nie były najlepsze i kapitan „Spirit of Bermuda” Karen McDonald zadała pytanie Olkowi czy wodujemy (z ryzykiem uszkodzenia kajaka), czy wracamy na Bermudy z kajakiem? Olek zadecydował, że wodujemy. Kapitan trochę zaczęła być niecierpliwa, bo zbliżał się sztorm. Niestety w czasie wodowania kajaka odłamany został cały pałąk. Daliśmy Olkowi godzinę na ostateczną decyzję: płynie o własnych siłach uszkodzonym kajakiem na Florydę, albo wsiada na żaglowiec i wracamy na Bermudy. Olek zdjął z odłamanego pałąka światło nawigacyjne i aktywny reflektor radarowy i powiedział mi, że da radę płynąć. Nie chce kończyć rejsu tutaj... I popłynął, mówiąc, że będzie szybciej z mniejszym kajakiem.
Komunikaty jakie napływają od A. Doby są optymistyczne i świadczą o jego zmyśle inżynierskim i pomysłowości.
- Moi Drodzy, po 10 dobach nie jest źle, a dobrze! Światło nawigacyjne uruchomiłem w pierwszej dobie, na dzbanku po napoju. Klosz - z butelki po coca-coli. Żarówka 400 mm nad kabiną. Aktywna antena radarowa na maszcie z wiosła - wysokość, jak na pałąku; uruchomiłem po 5 dobach.
- Minusy: lampa i antena - prowizorka. Korzystne wiatry - mniejsze siły wspomagające. Przy dryfowaniu, mimo użycia 3 dryfkotew mocowanych na dziobie, kajak ustawia się bokiem do fal lub do 45 st. Z pałąkiem - dziobem do fal. To największy minus. Plusy: większa stateczność poprzeczna - mniejsze kiwanie. Mniejszy opór, przy niekorzystnych wiatrach skuteczniej mogę się przeciwstawić. Bez pałąka lepiej.
Jeśli wiatr będzie dalej dla Aleksandra Doby łaskawy to do Florydy powinien dobić już za tydzień!
AKTUALIZACJA - 13.04.2014
Do Florydy zostało tylko 170 mil.
fot. Piotr CHMIELIŃSKI
« poprzednia | następna » |
---|