REKLAMA
Reklama


Fotograf ślubny


Reklama

Reklama





Reklama


Polecamy

Krew bacy, czyli zakrapiana relacja...

- Jesteś dosyć rozpoznawalną postacią w Policach. Z moich informacji wynika, że próbowałeś  tutaj swoich sił jako nauczyciel, dziennikarz, przedsiębiorca, a nawet,  bodajże wokalista w zespole rockowym? Aktualnie, natomiast zaskakujesz jako pisarz i alpinista, a może odwrotnie, alpinista-pisarz?

- Ty więcej wiesz, niż ja pamiętam. Ktoś mądry kiedyś powiedział: ludzie wiedzą więcej o nas niż my sami. A i owszem pracowałem w Policach na przestrzeni niemal dwudziestu lat w różnych zawodach, robiłem różne rzeczy, ale czy jestem rozpoznawalny, nie wiem i myślę, że nie ma to większego znaczenia. Obecnie natomiast piszę książki,  łażę po górach, robię zdjęcia i kilka innych rzeczy. Są to moje odwieczne „ulubione”, które ustawiłeś w odpowiedniej kolejności, zapominając o fotografii i innych rzeczach. No, ale wybaczam, nie o wszystkim mogłeś wiedzieć i nie wszystkiego też się dzisiaj dowiesz  (śmiech).

- Okej, przejdźmy więc do meritum. Samotnie wszedłeś na Mont Blanc. Nie bałeś się, tak bez niczyjej asekuracji? Przecież alpinizm to sport zespołowy.

- To częste pytanie zadawane mi nie tylko po powrocie z Alp. Samotność na masywie Mont Blanc, choć nie ukrywam lubię wyprawy w pojedynkę,  wymsknęła  się z przypadku. Miałem bowiem  wspinać się z kolegą, który w ostatniej chwili z przyczyn niezależnych musiał się wycofać. A jeżeli chodzi o strach przed ryzykiem, to pozbawieni go są jedynie głupcy i szaleńcy.

- Zdradź kilka szczegółów. Gdzie spałeś? Jaka była pogoda? Czy inni alpiniści tego dnia zdobywali szczyt?

- Spałem w namiocie,  w niemal pełnym rynsztunku. Po wstaniu rano  zakładałem jedynie buty, kurtkę i osprzęt techniczny (raki, kask itd.) i ruszałem w śnieżną zamieć. W nocy było mroźno około   – 5. Dzień ataku szczytowego był jednak ciepły i słoneczny około +5, choć szalał zabójczy wiatr, sięgający do 120 km/godz. Tak dla porównania, to dwunastka w skali Beauforta, czyli huragan. Z tego też powodu wiele ekip wycofało się spod szczytu i jedynie nieliczni atakowali. Po drodze minąłem, bodajże pięć zespołów.

- Ty dałeś jednak radę. Przyznaj, było ciężko?

- Tak, miałem dużo szczęścia. Według statystyk, rokrocznie w masywie Mont Blanc ginie pięćdziesięciu alpinistów. Ciężko? Tak. Nawet śmiertelnie ciężko i nikomu o zdrowych zmysłach nie polecam takich solówek.

- Jakiś kryzysowy, niebezpieczny moment?

- Wiele. Jednak najpełniejsze gacie miałem na wąskich na jedną stopę, przedszczytowych odcinkach grani Bosees , po obu stronach których rozpościerały się kilkusetmetrowe przepaście. No i jeszcze Grand Kuluar, tzw. Żleb Śmierci podczas trawersowania którego, dostałem kamieniem w rant kasku.

-  Wspomniałeś o innych solowych wyprawach. Które najbardziej utkwiły w Twojej pamięci i gdzie wybierasz się na kolejną?

- Zdecydowanie wyprawa przez przełęcz Cho La (  5420 mnpm ) w Himalajach Nepalu. Choć muszę przyznać, że trekking do Base Campu pod Everestem, a szczególnie urzekający widok na Dach Świata z przełęczy Kala Pattar ( 5545mnpm) też był fascynujący.  Natomiast o planach na przyszłość nie zwykłem gaworzyć. Planuję, realizuję, a dopiero potem opowiadam.

- Mówiłeś też coś o pisaniu książek. O czym będzie następna?

-  Hmm. A może najpierw  przyznaj się, czytałeś pierwszą?

- No… nie. Jeszcze nie,  ale za to czytałem ciekawe recenzje i pozwolę sobie je umieścić pod wywiadem.  Zaraz, zaraz, ale to ja zadaję tu pytania. Upieram się więc: co z tą następną?

-Jak skończę i wydam następną, to dam Ci poczytać (śmiech).

- No dobrze. To może wyjaśnisz co w „Krwi bacy” oznacza „zakrapiany” podtytuł?

- Przykro mi, muszę Ci przerwać. Powinienem odpocząć. Twój krzyżowy ogień mnie wykończył, a i limit wynurzeń mi się wyczerpał :). Pozdrawiam i zapraszam czytelników do lektury książki, a Ciebie dla rozluźnienia na małe piwo (bezalkoholowe, oczywiście… dopisek redakcji ).

 

Wyczerpujące odpowiedzi i informacje na temat solowej wyprawy mojego rozmówcy na Dach Europy i nie tylko, znajdziecie Państwo w książce „Krew bacy, czyli zakrapiana relacja z samotnej szarży na Mont Blanc” dostępnej w księgarniach stacjonarnych (również w Policach) i sklepach internetowych.

 

 

 

 

 

Poniżej obiecane linki do wybranych recenzji

http://wspinanie.pl/2014/08/jesli-nie-lubisz-akademickich-recenzji-krew-bacy-marka-ratajczaka-jest-ksiazka-dla-ciebie/

http://gory-lektury.blogspot.com/

Przeczytać je można również na stronie wydawnictwa www.stapis.com.pl w dziale recenzje.

Powered by Web Agency
 



NAJNOWSZE FOTOGALERIE


VII Koncert Charytatywny

VII Koncert Charytatywny przeszedł do historii. W sobotę, 17 lutego, w Miejskim Ośrodku Kultury zbierane były pieniądze na ... więcej zdjęć

Powered by Web Agency

Policki Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy

14 stycznia w całej Polsce zagrała Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. W 26 Finał włączyli się również mieszkańcy Polic i ... więcej zdjęć

Powered by Web Agency

Jasienica już po raz dwudziesty czwarty zagrała z WOŚP

Już dwadzieścia cztery lata mieszkańcy Jasienicy grają wspólnie z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy. Zaczęli od III Finał... więcej zdjęć

Powered by Web Agency

Polsko-Niemieckie Boże Narodzenie w Policach

W sobotę, 16 grudnia, w hali sportowej Zespołu Szkół im. Ignacego Łukasiewicza w Policach miało miejsce wyjątkowe wydarzeni... więcej zdjęć

Powered by Web Agency

Muzyczna Wigilia na Starym Mieście

W sobotę 16 grudnia, po raz czwarty na Starym Mieście odbyła się Muzyczna Wigilia - przedświąteczne kolędowanie zorganizowa... więcej zdjęć

Powered by Web Agency

39 Ćwierćmaraton Policki

Wojciech Piwowarczyk, z czasem 33:45 zwyciężył w 39. Biegu Ulicznym Ćwierćmaraton Policki.  Najszybsza wśród kobiet by... więcej zdjęć

Powered by Web Agency

Więcej: Fotogalerie

reklama
Reklama


WARTO OBEJRZEĆ


KONTRA GOŚĆ


Więcej materiałów w dziale KONTRA GOŚĆ

NOWOŚCI NA FORUM

 1 Wirtualne Police forum dyskusyjne

[Police] ZCH Police
Przedstaw się...
śmieci w Policach
Pölitz Hydrierwerk on TV
Muzyka - lubimy eksplorować różne gatunki muzyczne.

REKLAMA
Reklama